Ekspozycja sezonowa (1/2004)

Jak w każdym szanującym się muzeum, także na mojej stronie będą prezentowane wystawy sezonowe. W przeciwieństwie do "ekspozycji stałej", nie bedą one dotyczyć konkretnej wyprawy, lecz przekrojowo prezentować określony temat. Na początek proponuję obejrzeć wystawę "Noclegi", pokazującą różne miejsca, w których miałem okazję spać w czasie wypraw.


Komfort...

Nie ma to jak dach nad głową... Na takie luksusy można sobie w zasadzie pozwolić chyba tylko w Polsce. Schroniska PTSM są nadal dość tanie, choć ich liczba wciąż maleje. Czasem można się też szarpnąć i wynająć pokój, czy też skromny hotelik na jedną czy dwie noce. Ale cóż, człowiek się starzeje i miewa coraz częściej potrzbę odpoczynku w ludzkich warunkach. Podczas wyprawy POE 2007 całkiem często korzystałem z takich noclegów, zdarzały się nawet i hotele... Odkryciem z kolei VAC 2017 były hostele, czyli nieco bardziej komercyjne wersje naszych poczciwych PTSMów.

(54kB) (78kB) (78kB) (109kB) (93kB) (82kB) (79kB) (97kB) (114kB) (67kB) (67kB) (110kB)


2 m2 trawy za kilkadziesiąt złotych...

Kemping ma sporo zalet. Najważniejsza to prysznic. Mmm... Celowo nie piszę "gorący", bo czasem zdarza się, że takich luksusów nie ma lub trzeba za nie dodatkowo płacić. Drugi plus to pewna oszczędność czasu, bo nie trzeba szukać miejsca na namiot (ale z kolei czasem trzeba zjechać z głównej trasy, więc w sumie prawie na jedno wychodzi). No i w ogóle - łatwiej zrobić pranie, ogolić się, czasem jest jakaś sensowna kuchnia. Podstawowa wada to oczywiście cena. Na razie najbardziej szokującą zaproponowano mi w chorwackim Poreču - niemal 100 zł!!! Oczywiście nie skorzystałem, wybrałem wariant, który opisuję w kolejnym punkcie. Nieco tylko mniej chcieli w szwajcarskim Locarno. Bardzo droga jest też w tej materii Dania. Zauważyłem generalnie jedną zasadę - im bliżej wody (zwłaszcza morza) - tym drożej. Inną częstą wadą kempingu jest hałas do późnej nocy, tłok i możliwość kradzieży. Ale np. w 2008 r. korzystałem tylko z kempingów! (Z) czasem tak bywa... Noclegi 'na dziko' stają się zjawiskiem coraz rzadszym. Krajem typowo kempingowym jest Francja - kempingów jest dużo i są relatywnie tanie, warto zatem to wykorzystać! Dla odmiany, kempingi w Kanadzie są koszmarnie drogie, jeśli podróżuje się samotnie. Jazda np. we dwójkę redukuje koszty do całkiem akceptowalnych. Taki mają zbójecki system. Za to kempingi bywają tam ogromne, a każdy ma dużo miejsca dla siebie i sporo intymności (ale trawa jest rzadkością...).

(79kB) (79kB) (71kB) (87kB) (66kB) (114kB) (122kB) (133kB) (162kB) (120kB) (120kB) (113kB) (91kB) (91kB) (133kB) (183kB) (187kB) (169kB) (158kB) (171kB) (162kB)


Niemal to samo, ale za darmo!

Tych wad, w tym zwłaszcza kosztów, nie posiada tzw. spanie "na dziko". Wystarczy znaleźć tylko dobre, mało widoczne i oddalone od domostw miejsce (las, łąka, pole). Prawdopodobieństwo, że ktoś tamtędy będzie przechodził, jest znikome. A jeśli nawet, to osoba ta może być bardziej zaskoczona niż my sami... Można sobie w ten sposób poobcować z naprawdę dziką przyrodą. Gdyby jeszcze była w pobliżu jakaś woda, to naprawdę nie ma co przepłacać za kemping! Fajnie jest to rozwiązane w Australii, gdzie są oficjalne - darmowe - pola biwakowe z podstawową infrastrukturą (ławki, stoły, wc, paleniska, czasem też bieżąca woda). Podobnie jest w Argentynie, gdzie wiele miasteczek posiada coś, co się zwie "camping municipal", a jest zwykle parkiem miejskim z jakimś kąpieliskiem, miejscami na grila, czasem sanitariatami i jest to z reguły darmowe lub prawie darmowe, za to bezpieczne. Luksusową i najbardziej korzystną odmianą takiego noclegu jest spanie na podwórku "u gosdpodarza" - ten zwykle nie poskąpi wiaderka wody, a jeszcze czasem da coś do jedzenia. I pogawędzić można... A w dodatku ma się absolutną pewność, że nikt nie będzie niepokoił. Problem w tym, że trzeba mieć trochę tupetu, cierpliwości i odpowiednich umiejętności. Powoli zaczynam je już chyba nabyłem, a jeśli chodzi o noclegi "na dziko", to potrafię już "wydobyć z podziemi" odpowiednie miejsce... Choć ostatnio czynię to coraz rzadziej (czytaj wyżej)...

(99kB) (49kB) (81kB) (92kB) (65kB) (61kB) (75kB) (93kB) (103kB) (142kB) (78kB) (125kB) (121kB) (126kB) (170kB) (108kB) (98kB) (140kB) (108kB) (107kB) (180kB) (166kB)


Ekstrema...

To generalnie spanie "na dziko", tyle że bez namiotu. Czasem wynika z braku odpowiedniego miejsca, ale bywa to też rezultat upalnej nocy, kiedy to się nie chce rozkładać całego taboru. Zdarzyło mi się tak spać już w jakiejś kanciapie przy stadionie, na przystanku PKS, pod zadaszeniem jakiegoś domku, pod wiaduktem, czy choćby w lesie. Sporą wadą takiego rozwiązania jest możliwość ataku zimna (zwłaszcza wcześnie rano), wiatru i deszczu, choć odpowiedni dobór miejsca może to ryzyko zminimalizować. Słyszałem o gościach, co w ogóle jeżdżą bez namiotów. Zaleta to znakomita oszczędność czasu.

(72kB) (112kB)


Archiwum Strona główna