Ekspozycja sezonowa (1/2008)

Jak w każdym szanującym się muzeum, także na mojej stronie będą prezentowane wystawy sezonowe. W przeciwieństwie do "ekspozycji stałej", nie bedą one dotyczyć konkretnej wyprawy, lecz przekrojowo (horyzontalnie ;-) prezentować określony temat. Po wystawach "Noclegi", "Wisła", "Pomniki", "Alpejskie przełęcze" oraz "Architektura romańska" chciałbym zaprezentować parę migawek znad Dunaju - najdłuższej (nie licząc Wołgi) europejskiej rzeki - który miałem okazję zobaczyć podczas kilku rowerowych wypadów.

Nad pięknym modrym Dunajem

Pamiętacie wystawę o Wiśle? Drugą ważną rzeką w moim dwukołowym dossier jest niewątpliwie Dunaj (no, może konkurujący z Odrą, a może też z Renem...). Po raz pierwszy ujrzałem go z okien pociągu z Bukaresztu do Konstancy latem 1999 r. Dwa dni później jechaliśmy do Suczawy tym samym mostem, lecz była noc, więc Dunaju nie zobaczyłem. I potem długo nic... Dopiero w 2004 r. dotarłem nad tą największą europejską rzekę - tym razem już na rowerze. Było to w okolicach austriackiego Linzu. Jechałem parę kilometrów ścieżką rowerową wzdłuż rzeki, po czym mostem w Aschach przedostałem się na południowy brzeg i... to byłoby na tyle w tamtym roku.

Rok później Dunaj był już zdecydowanie bardziej w centrum mojej uwagi. Zaczęło się od Bratysławy. Wprawdzie rzeki nie przekraczałem, ale jadąc równolegle do niej dotarłem do Komarna, gdzie przedostałem się na węgierski brzeg (po drodze widziałem m.in. sławną zaporę Gabčikovo/Nagymaros). Dunaj widziałem dalej w Esztergom, a potem już w Budapeszcie, gdzie przekroczyłem rzekę Mostem Małgorzaty, a powróciłem na zachodni brzeg słynnym Mostem Łańcuchowym. Dodam jeszcze przepiękną panoramę Dunaju ze Wzgórza Gellerta i można się już przenieść o dwa tygodnie dalej. Austriacki Melk to kolejne miejsce związane z Dunajem. Wspaniałe opactwo benedyktyńskie, a potem jazda ok. 100 km pod Wiedeń naddunajską ścieżką rowerową. Najpierw północnym brzegiem, co znaczy, że przejechałem mostem w Melk, a potem - południowym, po ponownym przekroczeniu rzeki w Krems. Dalej było zwiedzanie Wiednia i wydostanie się z niego po przekroczeniu rzeki jednym z północno-zachodnich mostów.

W 2005 r. Dunaj przekroczyłem w Ratyzbonie (Niemcy) słynnym Mostem Kamiennym i zaraz potem biwakowałem na polu namiotowym nad rzeką.

Na kolejne spotkanie z Dunajem musiałem czekać ponad dwa lata (wyprawa Pontus Euxinus 2007). I nie było to miłe spotkanie, bo tym razem rzeka mnie... pokonała! W bułgarskim Swisztowie miałem skorzystać z promu i dostać się do Rumunii,a tymczasem okazało się, że prom kursuje tylko w wybrane dni... Potem była pamiętna jazda na wschód do Ruse i niemniej pamiętne kłopoty ze zdrowiem. No ale przekroczyłem Dunaj - znowu słynnym :-) - Mostem Przyjaźni Ruse-Giurgiu. No i jak dotąd rzeki tej już nie widziałem... Kiedy następny raz?

Po trzech latach ponownie dotarłem do europejskiej królowej rzek. Ponownie (jak w 2003 r.) ujrzałem ją w okolicach austriackiego Linzu, a w zasadzie w samym Linz. Tam też przejechałem na stronę południową. Na północny brzeg powróciłem po przejechaniu ponad 100 km - za niemiecką Pasawą.

Nadszedł rok 2012, w którym ponownie dotarłem bliżej ujścia tej wielkiej rzeki. Przekroczyłem ją trzy razy - przed Smederevem, przed Nowym Sadem i za Bogojevem - wszystko w Serbii. Do tego trzy przekroczenia w samym Wiedniu.

W 2014 r. Dunaju w zasadzie nie widziałem i nie przekraczałem, ale byłem u jego źródeł. W okolicy niemieckiego Donaueschingen łączą się strumyki Brigach i Breg, dając początek Dunajowi, a w samym miasteczku znajduje się fontanna symbolizująca źródło królowej rzek Europy. Niestety, była w remoncie. :-(

A rok później powróciłem do Pasawy, gdzie przjechałem mostem na północny brzeg rzeki.

Trzecia część Cesarsko-Królewskiej Wyprawy miała miejsce w 2022 r. Bez Dunaju się nie obeszło. Oprócz mostu w Linz, dunajska część dotyczyła odcinka od Wiednia do Bratysławy - sakwiarska klasyka - można by powiedzieć.

Podsumowujac - Dunaj na rowerze przekroczyłem 21 razy (w Austrii - 11 razy, w Serbii i NIemczech - po 3 razy, na Węgrzech - 2 razy, w Słowacji i w Bułgarii - po jednym razie). Do tego dwa razy pociągiem w Rumunii i raz w Niemczech.

Kolejność zdjęć - tym razem chronologiczna. Może kiedyś będzie więcej materiału, to pokuszę się o ustawienie ich w porządku 'geograficznym'. :-)


(83kB) (50kB) (54kB) (72kB) (73kB) (72kB) (81kB) (64kB) (61kB) (54kB) (81kB) (63kB) (62kB) (91kB) (64kB) (99kB) (81kB) (76kB) (88kB) (79kB) (179kB) (124kB) (139kB) (153kB) (144kB) (157kB)
Archiwum Strona główna