Sprzęt
Na czym jeżdżę? Daleki jestem od wydawania mnóstwa kasiory na "ixteery" i inne "wodotryski". Uważam, że do spokojnej turystyki (w 95% po asfalcie/betonie) wystarczyłby nawet rower z hipermarketu. Należałoby go tylko dobrze wyregulować, ewentualnie wymienić kilka elemenentów. Oczywiście, im lepszy sprzęt, tym jazda łatwiejsza i sprawiająca więcej przyjemności. Przez długie lata jeździłem na czerwonej Libercie - czechosłowackiej odmianie poczciwego Waganta. Z tym, że sukcesywnie wymieniałem różne komponenty tego roweru. Ale i tak oparłem go o osprzęt najniższej ówczesnej "nazwanej" klasy Shimano - Altus. Długo sprawował się bez zarzutu. Miał jedną poważną wadę - nie można było zamontować V-brake'ów. A w wysokich górach niezawodne hamulce to podstawa. Ponadto w Alpach zdecydowanie potrzebowałem bardziej miękkich przełożeń i trzeciej tarczy z przodu (miałem tylko dwie). Nie było sensu już inwestować w ciężkiego starocia.
Postanowiłem (to było wiosną 2003 r.) zatem sobie wreszcie sprawić porządny sprzęt. Nie kupić, ale złożyć samemu, gdyż uważam, że naprawdę dobry rower, tak jak garnitur, powinien być "szyty na miarę". Musiałem też, rzecz jasna, uwzględnić ówczesne ograniczenia finansowe. Zrobiłem już na nim 96,5 tys. km. To już 22 sezony (20-ste urodziny wypadły w marcu 2023 r.)! Oczywiście część podzespołów już wymieniłem, w tym niektóre (jak np. opony, czy pedały) wiele razy, jednkże "szkielet" wciąż się świetnie trzyma! Wiosną 2010 r. przeprowadziłem naprawdę poważny remontik, wymieniając większość elementów "jezdnych". Ponieważ odzyskałem w ten sposób sporo zupełnie jeszcze dobrych części, dokupiłem co-nieco (przed wszystkim ramę), wykorzystałem trochę innych podzespołów "z warsztatu" i zrobiłem rezerwowy rowerek, zupełnie przyzwoity do codziennej jazdy, a nawet na całodniowe wycieczki. Oznaczało to jednak definitywny koniec starej poczciwej Liberty, której zresztą z roku na rok coraz rzadziej używałem (w ostatnich jej 8 latach ledwo nieco ponad 6 tys. km) i która po 21 (!) latach i 27 tys. km została w sierpniu 2010 r. ostatecznie odstawiona na złom. Trochę żal po tylu latach, ale przynajmniej kilka elementów (przede wszystkim siodełko - również skórzane, choć mocno już sfatygowane) przeniosłem do Accenta (od 2010 r. - 24 tys. km, a więc już powoli zbliża się do tego, co osiągnęła Liberta). Kolejny większy remontik Authora miał miejsce po sezonie 2014 r., ale dotyczył jedynie wymiany paru zużytych elementów. Powoli czas na kolejną generalkę, myślę, że po sezonie 2025 przyjdzie na nią czas, na razie gromadzę podzespoły.
Obecnie mój główny rower wygląda tak:
- Rama Cro-Mo Author Stratos (nie ma jak stal chromo-molibdenowa, aluminium jest dla mnie zbyt sztywne i mniej wygodne, a do tego mniej trwałe - choć lżejsze), czerwona jak Ferrari; choć widać już drobne ubytki oryginalnego lakieru, a połysku coraz mniej, to wciąż sprawuje się bardzo dobrze.
- Widelec - sztywny, również Cro-Mo, nie widzę potrzeby montowania amortyzatorów do ramy Cro-Mo.
- Osprzęt - generalnie Shimano Deore i Alivio (do 2009 r. głównie Alivio, ale zdarza się też Acera, co wynika z faktu,że Shimano nieco zmienia od czasu do czasu zakres tychże klas), oprócz przerzutki przedniej - udało mi się jeszcze dostać gdzieś bardzo dobrą i tanią przerzutkę down-swing z grupy STX. Czyli solidna klasa średnia, nie narzekam. Wszystko dobrze dopasowane, wyregulowane i niezawodne. Łańcuchy SRAM PC-850, stosuję "zasadę trzech łańcuchów".
- Siodełko - to, po ramie, druga kluczowa część; tylko skóra, innych materiałów w tej kwestii nie uznaję! W dodatku legendarny Brooks B-17 - bardzo polecam.
- Koła - 28" początkowo na aluminiowych dwuściennych obręczach Vuelta Vision (dobry stosunek jakość/cena) plus solidne szprychy DT Champion - i żadna dziura niestraszna. Gorzej było z oponami - po alpejskich przygodach (2003) z dębickimi Waranami i majówkowych (2004) z kupionym w Austrii modelem, doszedłem zasadniczej przyczyny ich wadliwości - stosowałem dotychczas zbyt szerokie opony (teoria takie dopuszczała, teoria jednak ma to do siebie, że nie zawsze sprawdza się w praktyce); gumy o numer węższe nie sprawiają już żadnych problemów. Polecam legendarne 'Marathony' firmy Schwalbe, które na niejednej już wyprawie sprawdziły się fantastycznie. Na wyprawę kaukaską przygotowałem nowe koła - nieco szersze, świetne obręcze Mavic A319, z pancernymi oponami Schwalbe Marathon XR - wytrzymały bez problemu ukraińskie i argentyńskie wertepy, bardzo polecam ten zestaw na dalekie eskapady, warto go jednak uzupełnić o porzędne dętki! Od 2010 r. jeżdżę już stale na Mavic'ach. Ze szprychami DT - niezniszczalne!
- Inne elementy raczej standardowe: kierownica prosta, wspornik regulowany klasyczny, rogi (bardzo przydatne!), pedały zwykłe metalowe z noskami, błotniki z aluplastu, bagażniki aluminiowe (tylni - 'zwykły' Tranz-X/Accent - jak na razie szokująco wytrzymały; przedni low-rider Topeak zdążyłem lekko uszkodzić, na Kaukaz kupiłem produkt Crosso - bardzo solidny), dzwonek (musi być!), komputerek Sigma BC 800 (po ponad 20 latach zmieniony na Sigmę BC 10.0), lusterko (nie wyobrażam sobie jazdy bez niego), podpórka i inne.
- Oświetlenie: diodowe Cat-Eye - z tyłu klasyczna lampka TL-LD500, z przodu HL-EL200 - energooszczędna, daje całkiem przyzwoite światło (choć czasami używam czołówki - na wyprawy bardziej się przydaje, bo jest dużo praktyczniejsza w namiocie), do tego dużo odblasków i kamizelka odblaskowa.
- Sakwy - przez 12 lat (11 wypraw i 12 majówek, nie mówiąc o mniej istotnych wycieczkach) służyły mi wiernie Crosso Classic, przednie i tylne, z cordury, z pokrowcami, niezły polski produkt , chociaż niepozbawiony wad. Doraźnie ich jeszcze czasem używam, ale od 2015 r. posiadam nowe sakwy Crosso Expert (już nie takie tanie jak kiedyś...) Mimo, iż teoretycznie lepsze, trwalsze, bardziej nieprzemakalne, to ich ergonomia pozostawia wiele do życzenia. No, ale skoro już je nabyłem, musiałem się do nich przyzwyczaić. Na kierownicę niewielka prosta torba Giant - już druga, ale trzeciej zapewne nie dostanę, obecnie nie ma (co roku robię research!) na rynku godnego polecenia produktu tej klasy, a wielka szkoda.
- Do tego klasyczny sprzęt turystyczny, z którego wymienię tylko legendarny już namiot Marabut Komodo, który był nie do pobicia w tej cenie. W ciągu 12 lat użyty ponad 200 razy, w końcu zaczął się sypać. W 2015 r. został wymieniony na namiot podobnej klasy, ciut niższy, za to z mikroprzedsionkiem - Marabut Poligon 2. Podobnie jak w przypadku sakw, obok zalet nowgo modelu (więcej kieszonek, dwa wejścia), są też wady (mniej miejsca, większa waga, otwieranie przedsionka). Ale ogólnie - dla niewysokich osób jest on ok.
Przeczytałem kilka lat temu książeczkę "Przepis na rower", w której autor, Robert Penn, opisuje, jak składa sobie swój idealny rower. Odwiedza fabryki poszczególnych komponentów, fachowców, rzemieślników, gawędząc przy tym ciekawie o historii roweru i swoich rowerowych przygodach. Czemu o tym piszę? Ponieważ zgadzam się z autorem, iż jedynie rower zrobiony "na miarę" może zapewnić prawdziwy komfort i jedynie do takiego można mieć 100% zaufanie. Oczywiście, ani nie mam takiej potrzeby, ani tyle kasy (on wydał na swoje cudo... 3,5 tys. funtów :-), ale z niemałą satysfakcją czytałem o zaletach materiałów, komponentów, rozwiązań, które autor uznał za najlepsze. Udowadniał choćby przewagę ram stalowych nad aluminiowymi, zalety ręcznie plecionych kół, czy też supersiodełek skórzanych Brooksa. Nieźle pochlebiła mi ta książeczka, muszę przyznać, bo kiedy ja składałem swój rower, wszystko w zasadzie wymyślałem sam, na podstawie własnych doświadczeń, czy nawet intuicji, i przy niewielkim jedynie wsparciu ówczesnego internetu. :-)
Dodam jeszcze, że mój "nowy stary" rower jest oparty na nowej ramie aluminiowej Accent Shannon, starych kołach Vuelta Vision i starym osprzęcie Shimano Alivio. Fajnie mieć taki zapasowy sprzęt, bo dzięki temu mam motywację, by szybciej wymieniać części od Authora. Nie muszę żałować, że "jeszcze można było z tym trochę pojeździć", bo ten częściowo zużyty komponent wędruje do Accenta. :-) I wszyscy są zadowoleni! Pod koniec sezonu 2022, Accent doznał poważnej awarii - rozpadł się wiekowy już wkład do suportu, a za żadne skarby nie dało się go odkręcić. Nie wykluczałem nawet konieczności zakupu nowej ramy, ale w końcu - dzięki nieocenionej pomocy kolegi Damiana - udało się! O ile Libertę i Authora można określić jako czerwono-srebrno-czarne (kolejność barw nieprzypadkowa), to Accent jako srebrno-czarno-czerwony. Najważniejsze, że coś z czerwieni się ostało! :-) Do końca 2024 r. przekręciłem na nim ponad 27 tys. km, wkrótce będzie więcej niż na starej Libercie...
Strona główna